Skąd te zarzuty?
Prawo nie zabrania zastosowania takiego czy innego trybu.
Strony są zgodne co do załatwienia sprawy.

Granice działek pochodzą ze scalenia, granice rowu nie (pisałem wcześniej), dane do obliczenia rowu (później działki) pochodzą ze scalenia.
Ale wtedy rów nie był działką, stał się działką w latach 60-tych.

Granice można przesuwać. Po to jest rozgraniczenie. Jest uzasadnienie merytoryczne. Nie chodzi o typowe przeniesienie własności, a regulację stanu faktycznego.

Uważam, że w kraju, w którym żyję, co nie jest zabronione jest dopuszczalne.
Nie chcę tu denerwować pozostałych użytkowników, bo w każdej sytuacji to nie działa. Ale nie widzę przepisu, z którego strony nie mogą podpisać ugody.

Jak pisał wcześniej sławwoj geodeta spisuje ugodę.
Strony idą na ustępstwa, więc trzeba je spisać.

Jeśli rozumując w taki sposób to podziału też nie można zrobić, bo strony nabyły własność w wyniku zasiedzenia co najmniej 20 lat temu.

Sprawy w sądzie około rok czasu. Efekt końcowy taki sam jak przy rozgraniczeniu czy podziale.

Pozostaje wybór jaką ścieżkę wybrać?
Moc ugody "geodezyjnej" daje gwarancje zgodnego oświadczenia stron.
Wszyscy zadowoleni i po sprawie.