Verbatim Napisał(a):
-------------------------------------------------------

> Art. 39. 1. Przesunięte, uszkodzone lub zniszczone
> znaki graniczne, ustalone uprzednio, mogą być
> wznowione bez przeprowadzenia postępowania
> rozgraniczeniowego, jeżeli istnieją dokumenty
> pozwalające na określenie ich pierwotnego
> położenia. Jeżeli jednak wyniknie spór co do
> położenia znaków, strony mogą wystąpić do sądu o
> rozstrzygnięcie sprawy.
>
> U mnie czytamy to tak:
> Wnowienie o którym mowa w ustępie pierwszym
> dotyczy pierwotnego położenia tych znaków.

Oczywiście. I my w ramach wywiadu terenowego stwierdzamy, że znaki nie są ani zniszczone, ani przesunięte, ani uszkodzone.



> Aby
> tego dokonać trzeba przeprowadzć analizę
> materiałów źródłowych dotyczących pierwotnego
> położenia znaków i ich stabilizacji.

Czasem tak, a czasem nie, bo w PZGIK jest niedawny pomiar GPS-em albo tachimetrem z aktualnej osnowy. I cała analiza to puknięcie kontrolnego pomiaru i porównanie współrzędnych już w kontrolerze, w terenie.


> Gdy upowamy się z
> odtworzeniem ich położenia pozostaje szpadel i
> szukanie.

No i znajdujemy kamień.


> A potem obowiązek pomiaru zgodnie ze
> standardem jek ktoś wyżej przytoczył podstawę
> prawną pomiaru "obligo"

No to mierzymy kamień. Odchyłka mieści się w dopuszczalnej, stwierdzamy, że to jest ten właśnie kamień, który mieliśmy wznowić, ale go odnaleźliśmy. A więc nasze, wysłane już może zawiadomienie do właścicieli jest zupełnie bez sensu, bo niczego wznawiać nie będziemy.


> Udawać nie umiem, zwróć nil20 uwagę ile czynności
> pomiarowych wykonuję, poczynając od analizy
> materiałów, następnie czynności pomiarowe w celu
> odszukania pierwotnego położenia "osnowy" "znaków
> granicznych", by na końcu popracować fizycznie
> przy łopacie? Ja mam udawać, że co?

Udajesz, udajesz. Bo zapewne jak większość geodetów, nie robisz mapy wywiadu P R Z E D pomiarem, tylko P O pomiarach wykonujesz "mapę zmian", gdzie wkreślasz wszelkie informacje, jakie pozyskałeś przed i w trakcie pomiaru. I udajesz, że to wszystko wiedziałeś przed pomiarem.

W jednym z OPG-ów, w którym pracowałem, mieliśmy podział ról. Młodzi szli w teren dzień przed zespołem pomiarowym i robili porównania mapy z terenem, które następnie przekazywali zespołowi pomiarowemu. Ci brali mapę i patrzyli, co zostało zaznaczone do pomiaru, w tym, jeśli to było istotne, których kamieni trzeba poszukać pomiarem. Podobnie z osnową stosowaliśmy oznaczenia z wytycznych "nie odnaleziony" (jedno przekreślenie) i "zniszczony (podwójne skreślenie).


> Przyznasz, że przyzwolenia na takie papractwo być
> nie może?

Jakie partactwo? Wszystko zgodnie z prawem, robota niezakończona, ustawa przewiduje co prawda sankcje za nieprzekazywanie wyników pomiarów, ale nie ma żadnego terminu, w jakim te pomiary mamy przekazywać. Podawana, przewidywana data zakończenia prac przy zgłoszeniu to relikt poprzedniego systemu opłat, gdy trzeba było wpłacić część opłaty z góry, gdy przewidywany termin przekraczał pół roku. A teraz ktoś to przegapił i tyle, więc kto spartaczył - geodeci, czy ustawodawca? A kogo ty chcesz karać?

> A co jeśli źle wyznaczył, wcześniej czy później
> dojdzie do sporu granicznego i kto poniesie tego
> konsekwencje? Oby nie Starosta?

A wiesz, to zawsze nie frapowało. Wyznaczamy w terenie punkty, utrwalamy kamienie, strony zgodnie podpisują protokoły.
A starosta weryfikuje to dopiero po fakcie. I co on może, skoro kamienie w ziemi a protokoły podpisane, również przez geodetę uprawnionego - k.. mac właśnie do tego?
Ile znasz przypadków, że starosta czy urzędnik poniósł JAKIEKOWLIEK konsekwencje? Nie chodzi mi o to, że ktoś z INGIK napisał jakiś protokół kontroli starostwa - ilu urzędników w związku z tym zwolniono, ilu dostało nagany, ilu poniosło konsekwencje finansowe, ilu zawieszono uprawnienia? Ja znam takiego inspektora, który ma już na koncie zaskarżone do WSA protokoły kontroli dokumentacji, ocenione przez sąd jako nieprofesjonalne. I co? Dalej robi je tak samo.



> Rzecz w tym, że do tej pory nikt ich nie ponosił,
> zawsze można było wykazać, że dane pzgik są
> niewiarygodne lub sprzeczne i strona sporu, jeśli
> korzystała z pomocy geodety mogła przerzucić
> koszty naprawy na Starostę i tym samym Nas,
> podatników? Dzisiaj jest odpowiedzialność
> dyscyplinarna, rzecznik dyscyplinarny powinien
> doprowadzić do odebrania uprawnień tym kierownikom
> robót, którzy robią tak jak piszesz.
>


Czyli jak? Że odnajdują w terenie kamienie, weryfikują ich położenie jako niezmienione, po czym na mapie wywiadu zaznaczają zgodnie z prawdą i zwyczajem, tzw. "dobra praktyką" że to punkty odnalezione, czyli bez zmian? Bo przecież nie zaznaczą na wywiadzie, że znak jest zniszczony, a n a szkicu polowym, że odnaleziony i pomierzony?
Za co chcesz te mandaty wystawiać, skoro nie został przekroczony termin zakończenia pracy? Wiesz co, najpierw niech seppuku popełnią urzędnicy, którzy nie działają niezwłocznie, tylko w najlepszym razie po 30 dniach, bo o tym w prawie jest napisane. Albo nie dotrzymali terminu modernizacji ewidencji, albo nie dali rady w terminie napisać rozporządzeń o GESUT i BDOT.
A potem weź się za wykonawców, którzy nie mają prawnego obowiązku niezwłocznego składania operatów i udowodnij im przewinienie. Ale żeby podatnik nie ponosił niepotrzebnie kosztów tego postępowania, to wstrzymaj się z łaski swojej do czasu, aż ktokolwiek niezadowolony z pracy geodety złoży skargę do WINGiK.

\
> Trochę uogólniasz, kamieni brak...
> ale są dane liczbowe do wznowienia ich pierwotnego
> położenia!


Są, ale niepełne, np. same czołówki. Albo punkty mają atrybut w egb nieustalony, więc pomiar punktów nieoznaczonych w terenie znakiami należy poprzedzić wznowieniem lub ustaleniem. A wznowienie tylko wtedy, gdy były ustalone i istnieją dane wiarygodne.

Ale przykład z życia, z lasu, jak w pytaniu Harpagona: dostaję zlecenie na wznowinie znaków, bo klient kupił kawałek lasu, ale nie wie, gdzie.
Okazuje się, że wszystkie kamienie były wznowione niedawno, na zlecenie innego kupca, który się rozmyślił. Jadę w teren, wszystkie kamienie znajduję dosłownie mierząc na kroki, przy każdym palik, kamienie jeszcze pomalowane farbą. Dla pewności wyciagm GPS i sprawdzam dwa, któe da się pomierzyć, na polance. Siedzą do 2cm.
I co, mam zawiadamiać o wzowieniu? Mam spisywać protokół ze wznowienia, choć niczego nie wznawiam, Musze robić mapę wywiadu i te idiotyczne zestawienia, jechać na osnowe kilka km dalej, żeby zweryfikować pracę GPS-u, zakładąc ciąg, robic przecinki, tylko po to, żeby się dowiedzieć, że nie mam niczego do zrobienia w temacie?


> Może wszystkiego nie należy traktować dosłownie,
> bo coś nie zapisano?

Oczywiście. Jest wiedza specjalistyczna i fachowość uprawnionego. ALe jeśli czegoś nie ma w przepisach, to ani policjant na drodze, ani weryfikator niemoże ode mnie żądać. Bo dojdziemy do absurdu, że drogówka będzie nam wlepiać mandaty za zbyt szybką jazdę, nawet, gdy nie przekroczymy prędkości dopuszczalnej.
Ale co innego w razie wypadku, wtedy policja może badac, czy zachowaliśmy szczególną ostrożność. Może (w Polsce, bo np. nie w każdym stanie USA) zatrzymać na bez powodu do kontroli, np. trzeźwości, nawet, ajk niczego podejrzanego nie robimy.
Podobnie u nas, WINGIK może wezwać nas do wyjasnień w sprawie skargi, jeśli takowa wpłynie, albo może przeprowadzić nam kontrole.

> Przecież, kierujący pracami geodezyjnymi to osoba
> z co najmniej średnim wykształceniem geodezyjnym,
> uprawnieniami zawodowymi, wiedzą tzw. szkolną,
> także w zakresie dobrych praktyk w związku z
> doświadczeniem zawodowym, zdobytym przy
> obowiązująch dawniej przepisach!


NO TO MU KURNA ZAUFAJ i pozwól wykorzystywać posiadane uprawnienia do pełnienia S A M O D Z I E L N Y C H funkcji, a nie szukaj dziury w całym, gdy żadna skarga nie wpłynęła.
Znowu te dobre praktyki i wzajemne ustępstwa. Mało ustępujemy, mało przekazujemy nam niepotrzebnych tabelek i zestawień? A wczym ustapił PZGIK ostatnio? MOże w braku obowiązku przekazywania mapy wywiadu, badań KW, wsępnych projektów podziało itd.? Nie? Dlaczego?

> Róbmy dobrze robotę geodezyjną, także po to, by
> papiery Nas geodetów broniły.

Ja sobie swoje papiery zachowam we własnym sejfie, jakby co, to je wyciągnę. Zasób zgubił już jeden mój operat oraz dopuścił dwukrotnie do kradzieży kopii mojej mapy wynikowej z operatu, które to mapy wykorzytstał inny inwestor (wiem, że były to dokładnie te egzemplarze, z czego jeden został skopiowany, a drugi wyrwany z operatu). Zasób BRAKUJE materiały z zasobu przejściowego albo nie przenosi tych materiałów do zasobu cyfrowego podczas skanowania operatów.
Więc u mnie te papiery będą bezpieczniejsze, chodzi o mó, nie czyjś inny interes.

> Dzisiaj daje się
> zaobserwować w narodzie cwaniactwo, które takich
> ludzi jak geodeci o dużej wiedzy
> interdyscyplinarnej - ludzi łatwowiernych,
> potrafią wykorzystać.
> Verbatim

Chodzi ci o wykorzystywanie geodetów wykonawców przez urzędników dorabiających fuchy, którzy własne operaty weryfikują dużo barziej liberalnie niż innych? To fakt...