> Generalnie to Uleczko masz rację. Ale czy zawsze?
> Czy opisana przez Ciebie gradacja kryteriów jest
> lekiem na każde zło? Śmiem twierdzić, że nie. Bo
> zapytam, czy "zgodne oświadczenie" razem ze
> "zgodnym wskazaniem" ma pierwszeństwo przed tym co
> widzę na gruncie? Oczywiście stan na gruncie jest
> kompletnie inny od tego zgodnie
> wskazanego...
W moim przekonaniu ta gradacja jest, jak najbardziej, właściwa.
A zdarzały się nam też przypadki( bardzo rzadkie), gdy strony zgodnie wskazały granicę np. dwa czy trzy metry od ogrodzenia, uczciwie twierdząc, że 15 czy 20 lat temu, ktoś co nieformalnie kupił, albo zamienił się z sąsiadem.
Najczęściej jednak, te zgodne wskazania, pokrywają się ze stanem użytkowania.
Leszku, generalnie ludzie są uczciwi i nie mają powodów żeby oszukiwać geodetę, tylko trzeba z ludźmi rozmawiać i pozwolić im się wypowiedzieć, a nie na dzień dobry wywołać spór.
Nie tak dawno, bo dokładnie dwa dni temu, jako pełnomocnik mojej koleżanki, miałam - można powiedzieć - " bliskie spotkanie trzeciego stopnia" z trzema przedstawicielami naszego pięknego zawodu " zaufania publicznego".
Sprawa wyglądała tak... na sąsiedniej działce, jakiś biznesmen zaczął budować " Biedronkę". Moja koleżanka ( nie geodetka) przejeżdżając obok zauważyła, że na jej działkę nasypano ziemię...zdenerwowała się deczko, poszła na działkę i zobaczyła, że dwa graniczniki sobie leżą, zostały wykopane, a na jej gruncie znajdują się jakieś pomalowane paliki... Zadzwoniła do" gościa" od "Biedronki" i dowiedziała się, że miał " prywatnych geodetów", którzy pokazali mu granice... Na pytanie dlaczego nie została powiadomiona odpowiedział, że to byli " jego prywatni geodeci i wcale nie musieli nikogo zawiadamiać"... Zgłosiła na policję usunięcie znaków granicznych, ale nikt nikogo za rękę nie złapał, więc sprawa nie do udowodnienia.
W konsekwencji tej całej " zawieruchy" otrzymała "ZAWIADOMIENIE O WYZNACZENIU PUNKTÓW GRANICZNYCH Z EWIDENCJI GRUNTÓW". Zadzwoniła do mnie, dzień przed tym terminem, z prośbą o pomoc, bo była już bezsilna, wobec arogancji tego " gościa"... Zgodziłam się jej pomóc...
Pojechałyśmy na grunt, a tam trzech nieznanych mi geodetów... bardzo pewnych siebie z GPS-em. Mówią, że będą pokazywać granice...
Na początku nie wiedzieli, że jestem geodetą, więc na moje pytania zaczęli odpowiadać trochę arogancko...Dowiedziałam się,od młodego geodety, jeszcze bez uprawnień, że mają tak super dokładne urządzenie, które pokazuje z dokładnością do dwóch centymetrów...
Więc im wyjaśniłam, że nie mam nic przeciwko temu urządzeniu, ale chciałabym się dowiedzieć, co oni do tego urządzenia" włożyli", poprosiłam o pokazanie dokumentów...No i zaczęło się...
Nie będę pisała dalej, bo wstyd mi za tych " przedstawicieli zawodu zaufania publicznegO"...W każdym razie po rozmowie zrobili się " troszkę mniejsi"... byli kompletnie nieprzygotowani, wklepali do GPS-a dane z mapy numerycznej z digitalizacji...A było tam rozgraniczenie, jest szkic, jest wszystko...
Doszliśmy do porozumienia, że się przygotują, że wezmą ze starostwa wszystkie niezbędne dokumenty, że odszukają osnowę, na którą w roku 1989 pomierzono znaki graniczne, i że spotkamy się jeszcze raz...
W każdym razie, moja koleżanka się troszkę uspokoiła i stwierdziła, że przecież gdyby nie ja , to ją by tam " zjedli i zakrakali"...
A właściciel " Biedronki" nie odezwał się ani słóweczkiem, tylko patrzył i słuchał...