Ula Z. Napisał(a):
-------------------------------------------------------
>
> Ok, tylko nie mówmy, w takich przypadkach, o
> ustalaniu przebiegu granic na podstawie zgodnych
> wskazań właścicieli, bo to nieprawda...
>
> A w przypadku, gdy właścicielami gruntów są
> rolnicy, to właśnie ustawa o uregulowaniu
> własności gospodarstw rolnych takie przypadki(
> nieformalnych umów) regulowała i to stan na
> gruncie, nie na mapie, na 4. listopada 1971
> przesądzał o zasięgu własności...
>
> Bardzo mnie dziwi, jak niektórzy zdają się dbać
> bardziej o interes notariuszy, niż o interes
> własnych zleceniodawców...
>
> Odniosę się jeszcze do wypowiedzi,które tutaj
> padały, że to geodeta ustala granice, że geodeta
> nie będzie chodził na sznurku, czy jakoś tak...
>
> Otóż akty notarialne też sporządza notariusz, a
> nie właściciele, i czy zatem może robić to całkiem
> dowolnie, ustalać np. ceny , nabywców...?
Ula litości, nie wiem o co Ci chodzi?.
Największe moje przesunięcia granicy nieruchomości (na podstawie dokumentów) to 40 m (słownie: CZTERDZIEŚCI metrów) i to w Warszawie.
Kiedyś wytyczyłem granice na odcinku 70 km (słownie: SIEDEMDZIESIĄT kilometrów), a potem to wytyczenie (z dokumentów) pokazywało się ludziom, do protokołu. Tam też był las i to jaki. ANI JEDEN SPÓR GRANICZNY NIE ZOSTAŁ WYWOŁANY. Nie było też żadnych skarg na nasze działanie, ANI JEDNEJ.
Paliki sobie mogłem wbijać jakie chciałem, bo musiałem być dobrze przygotowany (pomiarowo) do rozmów z ludźmi, a nie "chodzić w kieracie".
Kierat to takie "ustrojstwo" służące do napędu sieczkarni, czy maszyny do młócenia zboża, ciągnione przez konie lub woły. Kieraty były zaznaczane przez WPG na mapie zasadniczej w dzielnicy (wówczas wsi) Białołęka w Warszawie, jeszcze w latach 90. XX w. je widziałem na mapie.
[
pl.wikipedia.org]
Pozdrawiam,
Rych-Tak