Verbatim Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> . Nie
> potępiajmy w czambuł trud i wysiłek poprzednich
> pokoleń braci geodezyjnej.
> Verbatim

Ale czy ktoś potępił w czambuł osiągnięcia polskiej telekomunikacji, gazownictwa, energetyki, hut, kopalń przed ich prywatyzacją?
Czy zaorano drogi, zanim zbudowano nowe po 89?
Nie, ale poza geodezją w zasadzie wszędzie zmienił się sposób zarządzania i finansowania.
Powtarzasz jako dogmat, że państwo musi mieć bazy. Ale dlaczego tylko nasze państwo musi je mieć aż tak rozbudowane? Dlaczego te bazy nie mogą być zasilane danymi od gestorów sieci i zarządców dróg, kolei, osiedli, którzy zatrudniają geodetów? To oni powinni pisać specyfikacje, co jest im potrzebne zmierzone do zarządzania, natomiast do systemu krajowego powinni przekazywać tylko część danych. W jednym, ustalonym formacie, przechowującym minimum danych i tylko po to, żeby można było zidentyfikować operatora danej sieci w przestrzeni publicznej. Ale tez niewykluczone, że taka wiedza potrzebna jest tylko właścicielowi (działki, drogi, osiedla), bez zgody którego nie można prowadzić żadnych robót budowlanych na jego terenie.
Oczywiście każdy Kowalski chciałby mieć mapy za darmo, mnie tez cieszą mapy Google czy OSM (choć dziwna sprawa, Google kosi ogromne pieniądze z tych "darmowych" map) - ale pewnie także wodę, prąd, gaz. A jednak musi płacić za towar u dostawcy usług. Dlaczego wyniki usług geodezyjnych może kupić w urzędzie po dumpingowej cenie? Może i wodę oraz gaz tez powinien sprzedawać PZGIK, po uprzednim przyjęciu do zasobu w cysternach we właściwym kolorze i jedynie słusznej marce samochodu? A także chleb, mąkę cukier i wódkę?
No nie, to już było i się nie sprawdziło.
I w geodezji również się nie sprawdza, mało tego, sam system wymaga stałych dofinansowań i dopłat, choć od lat koszty aktualziacji baz ponoszą inwestorzy. Bo te wszystkie milionowe projekty to tylko przetwarzanie danych już w zasobie zgromadzonych, ewentualnie jakieś zakładanie kart budynków, ale nowego pomiaru to raczej w nich nie ma.
Ale mimo tego, że mamy są na wsiach tylko zdigitaliowane, to podatki są ściągalne, jeśli nie potrzeba podziału, akty notarialne są spisywane bez przeszkód w oparci o te dane. Czy naprawdę warto pompować kasę w modernizacje EGB i ustalanie granic miedzy prywatnymi właścicielami? Świata nie uszczęśliwimy, podatki się nie zwiększą (a choćby nawet, to nie jestem ich szczególnym entuzjasta), koszty przerosną zyski. Może lepiej byłoby, aby ograniczono się tylko do rzetelnego ustalenia granic nieruchomości SP i JST - dróg, kolei, rzek.
Odnośnie robót prawnych: nieraz jedynym, potrzebnym mi materiałem z tego całego archiwym jest jeden zarys pomiarowy, jedna mapa mierniczego przysięgłego ze współrzędnymi lokalnymi nieruchomości (albo i nawiązanymi do jakiejś osnowy).
Nie obchodzą mnie jego miary kontrolne, ani jakie zrobił szkice, żeby wyrysować ostateczną mapę czy szkic wyniesienia granic w protokole.
Bo nie po tej jego kontroli, tylko po pomiarze wyników jego pracy w terenie się poznamy.
JEDNA kartka nieraz jest wystarczająca. Ta kartka powinna być w KW, która powinna być ściśle zintegrowana z mapą, po prostu nie powinno być żadnej EGB, tylko KW ze zbiorem dokumentów i mapą referencyjną.
Sprawy sądowe, co będzie jak się odwoła, złoży skargę jakiś Kowalski na geodetę NIla?
To sobie sąd wezwie Nila na rozprawę, a ten przyjdzie ze swoimi szkicami, swoim sprzętem, pojadą z biegły w teren. I wtedy i tylko wtedy będzie warto prowadzić postępowanie wyjaśniające. Teraz to Nil na swoją obronę musi kupić własne szkice z PZGIK, bo przecież nie wolno mu przechowywać w domu danych PZGIK.
A jak Nila za kilkadziesiąt lat nie będzie już na świecie, to i roszczenie będzie dawno przedawnione. Pozostanie po nim kilka mam w aktach KW, ale też niczego więcej po 30 latach nie będzie potrzeba.
Ale na razie nikt się nie poskarżył, więc wyrzucono w błoto publiczne pieniądze na akcję weryfikacje i dmuchanie na zimno.