Ok czyli z inne strony mamy dwóch sąsiadów jeden bardzo grzeczny pokorny drugi wariat który zajął temu pierwszemu 2 metry i tak użytkuje bo tamten sobie pozwolił.

No to teraz idziemy na grunt zgody nie ma, ale wariat skacze że on tak użytkuje o lat i tak ma być i koniec , drugi pokorny widać że się w nim gotuje ale no co bić się nie bedzie.

Wieć gra słów itd i można by doprowadzić sie dało do zgodnego ustalenia po użytkowaniu ale ja się zapytuję to po co są prowadzone mapy
- zasadnicza
- ewidencyjna
- dawne pierworysy
- inna dokumentacja wskazująca inaczej niż to jest użytkowane.
Co z powierzchnią która wyznacznikiem nie jest fakt , ale sumienie człowieka nie pozwala mi okraść człowieka z pół hektara ziemi dając ją wrzeszczącemu wariatowi, gdy sam jestem przekonany że racji nie wrzeszczący.

To ja się pytam po co te wszystkie mapy są ?
Dlaczego inni geodeci robiąc w tym terenie postępowali podobnie jak ja postąpiłem nie przyjmowali po użytkowaniu ?

Miałem mnóstwo podobnych sytuacji gdy ktoś przyorał metr dwa trzy i uważa że tu jest granica bo tak użytkował.

W 99.9% gdy zapytasz na początku uczestników ustalenia gdzie jest granica pada odpowiedź "NIE WIEM"

Żaden geodeta nie przychodzi na ustalenie i mówi "tu jest granica i koniec"



Oczywiście przejaskrawiam pewne stwierdzenia i słowa ale postępuję w zgodzie z własnymi przekonaniami.