Ja niczego w czambuł nie potępiam ani nie nakłaniam do palenia zasobu.
Po prostu uważam, że powinniśmy zmienić myślenie. Koszty działania systemu ponosi ten, kto czerpie korzyści i odpowiada za swoją własność.

Komu powinno zależeć, żeby nie ulegały zniszczeniu sieci uzbrojenia?
Gestorom sieci, bo to oni maja umowy z klientami i musza płacić za przerwy w dostawie, ponosić koszty napraw (dopiero po tym dochodząc odszkodowania) i być może odpowiadać za to, że ich sieci nie dało się zlokalizować w terenie.
To ni wiedzą, jakie informacje powinien przechowywać ich system informatyczny a my, wykonując dla nich usługi, będziemy musieli posiadać odpowiednie oprogramowanie, które zrobi pliki dla nich i pewnie jeszcze do przekazania metadanych do urzędu.
Nie mam złudzeń, że w większości rynek zostanie podzielony między kilku wykonawców, mających układy z poszczególnymi gestorami, być może będą to ludzie na etatach w tych firmach. Ale co z tego, jeśli będą lepiej płacić, niż firmach geodezyjnych płaci się pracownikom?


Komu powinno zależeć na utrzymaniu stałych znaków granicznych? Właścicielom nieruchomości, to oni przede wszystkim powinni mieć mapy i szkice swoich posesji i to oni powinni być zawsze wnioskodawcami w postępowaniach podatkowych itd., powinni móc w sądach i przed tymi instytucjami posługiwać się geodetami jak każdym innym biegłym w sprawie sądowej. A inna sprawa, ze geodeci powinni przesyłać OPISY dokumentów WYNIKOWYCH ( a nie roboczych, jak mapy wywiadu itd.) i to głównie w postaci plików cyfrowych z wynikami pomiarów, nawiązanych do układu państwowego.

Komu zależy na tym, aby mieć mapy chodniczków, placyków, jezdni z nawierzchniami i skarp?
Zarządcom dróg i obiektów publicznych, a zakres pomiarów niechaj będzie taki, na jaki im budżet pozwala, a nie wszystkiego, co jest w jakimś rozporządzeniu BDOT (tam niech sobie będzie tylko wykaz najpopularniejszych symboli umownych).

Komu zależy na klasyfikacji gruntów i ewidencji budynków? Gminom, bo to one głównie zajmują się pobieraniem podatku od nieruchomości. Niech one decydują, czy opłaca im się do tego rozróżniać ganki od wiatrołapów i czy decyzje o warunkach zabudowy nie lepiej wydawać w oparciu o ortofotomapę i inne geoportale.

Reasumując, po prostu róbmy swoje na zlecenie i za pieniądze zainteresowanych i to oni niech sprawdzają kompletność i jakość zamówionego towaru, a nie weryfikatorzy w oparciu o jakieś dziwaczne rozporządzenia, napisane dla jakiegoś rozbuchanego sytemu, który może się przyda, a może nie, choć za darmo to każdy weźmie. A do rejestrów krajowych przekazujmy minimum informacji i tylko jako upoważnieni przez klienta, strony postępowania (jak np., notariusz składa wniosek do KW z AN-em albo projektant w imieniu inwestora).
Oczywiście zawsze będą spory, również na linii geodeta-klient, ale tym niech zajmują się sądy i powołani biegli, jak medycynie i budownictwie, a nie WINGIK-owie.
Ot i całe założenie nowego systemu wg mnie.