Witam ,
Przeglądając wypowiedzi zauważyłem , że pojawia się temat dorabiających urzędników.
Postanowiłem coś wtym temacie napisać mając doświadczenie w tym temacie
Składam samokrytykę i przyznaję się , że takowym właśnie byłem dorabiającym podkreślam DORABIAJĄCYM urzędasem .
Dlaczeo podkreśliłem DORABIAJĄCYM ano dlatego że moim głównym zajęciem w czasie pracy było wykonywanie powierzonych obowiązków .
No bo spróbójcie robić coś w pracy mając do opracowania 30 zgłoszeń dziennie albo kilkanaście wyrysów bądż 10-15 robót do sprawdzenia
Pracowałem na każdym stanowisku w ośrodku ( oprócz kierownika
) , także w ewidencji.
A oto kilka powodów dla których szef przymyka oko :
1) woli mieć trochę niepokornego ale jednak geodetę na stanowisku niz byłą bibliotekarkę lub kogoś z dyplomem " administracji" uczelni imienia Kaczora Donalda w Kierszniewie Dolnym przyjętą po lini politycznej co jak każdy wie jest normą w całej polskiej administracji
2) szef sam dorabia i to na większą skalę więc chce aby panowała względnie dobra atmosfera wzajemnego zrozumienia nawet jeśli oficjalny zakaz istnieje .
3) normalny gość i myśli tak" moi ludzie dostają tak śmieszne pieniądze że nie pozwolić im dorobić to znęcanie się nad ich dziećmi"
Najczęściej jest to mieszanka tych powodów w różnorakich konfiguracjach w zależności od panujących okoliczności .
Zastanawiające jest to że dokładnie to samo dzieje się w wydziałach architektury i jakoś żaden wolno rynkowy architekt nie wylewa łez z tego powodu .
Wracając do moich doświadczeń . Po pewnym czasie zapomniałem że popołudnie służy odpoczynkowi , że istnieje sobota itd. a mimo tych wszelkich starań byłem w stanie jedynie utrzymać jako-taki standard życia dla sojej rodziny - bez fajerwerków . Odnośnie cen , oto mając jedynie popołudnia i soboty i to że musiałem odpalić działkę kumplowi który to firmował ,obiektywnie musiałem być drogi . Sam nie wiem do końca dlaczego miałem mimio tego sporo roboty . Może dlatego ,że byłem dobry w tym co robię a może dlatego ,że ktoś liczył na chody w urzędzie w przyszłości . Przyznam że wiekszość robót miałem z tkz. polecenia .Problem z tym mieli jedynie Ci geodeci którzy ledwo ciągneli bo może dla nich to byłem w jakimś sensie konkurencją , bo trochę ich bolało że "walę" ceny i mam robotę a oni mimo wszelkich starań roboty nie mają .Poważni geodeci wprost mi mówili przy wódce tak :
"No nie obraź się ale jaka z Ciebie dla mnie konkurencja , jak ty siedzisz cały dzień za biurkiem "
Przyznam że nie miałem odwagi rozpocząć własnej działalności a dość też miałem tego DORABIANIA aby żyć normalnie więc pewnego pięknego dnia patrząc na całokształt otaczającej mnie rzeczywistości postanowiłem ją zmienić na całkiem nową i ku zdumieniu wielu osób wyjechałem z kraju .
Mam radę dla młodych w Urzędach przestańcie DORABIAĆ zacznijcie ZARABIAĆ bo szkoda czasu ludziska.
A szanownych kolegów geodetów proszę o odrobinę zrozumienia dla tych dla których jest to tylko DORABIANIE do cienkiej pensyjki.
Jeśli natomiast praca w urzędzie staję się DORABIANIEM do pozostałej działalności i przy okazji czujecie że jesteście w jakikolwiek sposób dyskryminowani ( bo na przykład na tym terenie to wiadomo że tylko żona naczelnika robi mapy) to róbcie wszystko aby ten proceder uciąć.
Pozdrawiam
Marx