> tak czy inaczej sąd
> wczesniej czy później czeka każdego pracującego
> mocno zajętego miernika


Nie do końca rozumiem.
Jeśli chodzi o moje otoczenie zawodowe i krąg znajomych, to NIKT nigdy się nie sądził o sprawy zawodowe.
Może po prostu należę do elity...?



> nie wspominam juz o zwykłych pomyłkach, których nijak
> przy nawet koszmarnie wielkiej wiedzy nie
> unikniesz

Cóż, nil twierdzi, że praca geodety jest prosta.
Absolutnie się z tym nie zgadzam.

Poza tym nie rozmawiamy tutaj o nieomylności, tylko o "sądzeniu" - a to zupełnie różne kwestie.



> "ten sie nie myli kto nic nie robi"


Zgoda. I będąc uzbrojonym w tę wiedzę, trzeba umieć tak ustawić sobie pracę, żeby:

1. Jak ognia unikać okazji do pomyłek.
2. Jeśli poza tymi okazjami się zdarzą - umieć je wyłapać.
3. Wiedzieć, gdzie się pomylić wolno, a gdzie absolutnie nie (co się w zasadzie zawiera w punkcie 2) .

To jest FUNDAMENT naszej "wiedzy technicznej".
Bez tego nie ma co dyskutować o żadnej "wiedzy", zwłaszcza "koszmarnie wielkiej", bo nie odbiega się poziomem od przygłupa w waciaku, który przez pół dniówki przymierza i docina deskę, żeby mu weszła między ściany.
Tyle, że tu nie ma deski ani ścian.