Re: Parafraza geodezyjna
Autor:
jeometrosek (37.247.217.---)
Data: 10 kwi 2018 - 09:35:12
Kolego Przemko,
Tam uprawnień takich jak polskie nie ma i oni nie wiedzą nawet co to jest.
Tam są jedynie tzw.publicly appointed surveyors jako uprawnieni, którzy są freelancerami i jeżeli biorą udział w czynnościach katastralnych to stanowią część administracji zajmującej się katastrem.Są oni traktowani jak urzędnik państwowy i mają takie same uprawnienia jak u nas kiedyś mierniczy przysięgły. Wówczas jako freelancerzy wykonują swe czynności pod nadzorem odpowiedniej agencji katastralnej znajdującej się w każdym landzie (oprócz bodajże Bawarii), które to Agencje podlegają bezpośrednio Mnisterstwu i są czałkowicie niezależni w swych czynnościach oprócz obowiązku przekazania sporżadzonej przez nich dokumentacji.
W świetle prawa są więc tak traktowani jak kiedys u nas mierniczy przysięgły.
Taka instytucja istnieje w Niemczech od 1938 roku do dziś zaś uprawnienia nadaje osobie indywidualnej dany land-oczywiście wcześniej jak u nas trzeba spełnić wymagania odnośnie wykształcenia i praktyki.
W całych Niemczech znajduje się 250 katastralnych agencji.
Tzw. Publicly appointed surveyors mogą również wykonywać inne pomiary geodezyjne np syt-wys czy inwentaryzacje, tyczenia ale nie mogą wówczas używać tego tytułu.
Aby wykonywać te czynności muszą być bowiem członkami stowarzyszenia inżynierów.
Procedury dla geodetów pracujących w biurach katastralnych oraz dla tzw publicly appointed surveyors są identyczne.
Po zleceniu przez właściciela składa się aplikacje aby otrzymać dokumenty i dane dotyczące granic.
Po zapoznaniu się z dokumentami wykonuje się czynności geodezyjne które polegają na wskazaniu granic, zamarkowaniu punktów granicznych, a następnie składa się dokumenty, które umożliwią wniesienie zmian do katastru do regionalnego biura katastralnego.
Następnym krokiem jest przygotowanie dokumentów katastralnych niezbędnych do sądu.
Tak na marginesie ten system bardzo podobny jest do systemu w Wielkiej Brytanii, Francji i w krajach skandynawskich.
Porównaj to teraz do naszego podwórka gdzie geodeta nawet za przeproszeniem pierdnąć nie może bez zgłoszenia tego organowi i wyspowiadania się z każdego pomiaru.
Nie mówiąc oczywiście o całej masie bezsensownych dokumentacji tworzonych nie dla klienta a dla urzędu i nie dość że za darmo to jeszcze za to trzeba zapłacić.
To jak to ma funkcjonować normalnie?
No jak?
Nie ma się więc co dziwić, że w starostwach mamy spółki zoo, i patologia goni patologię.
I nie broń tego systemu, który owszem był dobry ale wtedy gdy geodezja była państwowa i ni jak nie przystaje do obecnych realiów.