>
> Znane przypadki : sąd wysyła orzeczenie do EGiB, z
> podanymi nowymi numerami działek, konkretnymi
> powierzchniami, nawet jest kawałek mapki (nie, nie
> wstepny, po prostu wrysowane kreski na odbitce
> ksero) ale nie ma operatu, więc geodeta (biegły)
> szybko składa ten operat, tak żeby był zgodny z
> orzeczeniem sądu...
>
> no zagląda się do operatu

, a tam protokół
> przyjęcia granic wg mapki ksero co biegły zrobił
> wcześniej do sądu z dopiskiem w sprawozdaniu, że
> starosta ma obowiązek wprowadzić podział zgodnie z
> prawomocnym sądowym orzeczeniem

..
>
> i to nic, że w zasobie materiałów na te granice od
> cholery, bo były wznawiane, wyznaczane, nawet
> stabilizowane... pan biegły nie widział nic w
> terenie, więc w jego najnowszym protokole są bez
> stabilizacji, współrzędne też jakieś inne.
> i ja to rozumiem, bo trudno linijką dobrze
> ściągnąć współrzędne z ksera.
>
> rozporządzenie o podziałach jest jasne i
> czytelne.. jest zgodność danych z KW, więc cały
> operat to 7 kartek z czego 3 to protokół.
> bonus taki, że biegły to kolega starosty, telefon
> "z góry" już był
>
> takie kwiaty się zdarzają nawet dość często w
> naszym wiejskim starostwie, potem zdziwienie, co w
> zasobie za g*** sprzedają. i to za prawdziwe
> piniondze.
Najzabawniejsze jest z jaką dumą i estymą właściciele nieruchomości, które zostały w taki sposób podzielone mówią: Ale tą działkę pokazywał mi BIEGLY SĄDOWY I MAM ORZECZENIE SĄDU I MAM MAPKĘ!
Serio 2/3 takich podziałów z jakimi miałem styczność - odtwarzanie czegoś po biegłych - to było zastanawianie się co ten gościu od*****.
Zwykle co innego w papierach, jeśli jakieś są, co innego w terenie jeśli ślady są, właściciele mówią, że geodeta mówił jeszcze coś innego.