Jak rozumiem chodzi ci o sytyację, gdy np. przed robotą w KW jest powierzchnia zgodna z EGiB a w wyniku ustalenia granic okazała się inna?

Hm, co prawda jakoś ostatnio mnie to nie spotkało, ale chyba wciąż jest mniej wiecej tak:

Trafiony/zatopiony w trakcie robienia podziału geodeta namawia właściciela na złożenie wniosku do starosty o zmianę powierzchni i użytków. Do wniosku właściciel dołącza szkic i obliczenia od geodety uprawnionego, który robi podział. Nijak to nie musi nawiazywać do nr DZ zgłoszenia pracy geodezyjnej, od biedy mozna coś o prowadzonym podziale wspomnieć we wniosku. NIkt nie wnika, skad geodeta ma dane itp., nieszczególnie też wymaga się pieczeci ODGiK (byc moze to już się zmieniło ).
Teraz czekamy. Jesli masz żonę/mężą/wujka w ośrodku lub jakimkolwiek wydziale urzędu - max. 2 tygodnie. Jesli nie - 2-4 miesiące.
Taka mała złośliwość, odkąd urzednicy nie mogą jawnie robić robót - wcześniej mieli na podziały niemal wyłączność.

Wreszcie jest zmiana - jak gdyby nigdy nic, idziesz do ośrodka, żeby wydali ci do zgłoszenia aktualny wypis z ewidencji gruntów. Niezwykle rzadko zmiana pojawia sie w KW w jakimś bliżej łatwym do sprecyzowania czasie.
Klientowi się spieszy i robi się nerwowy, choć od złożenia w gminie wstepnego projektu podziału minęło przecież dopiero pół roku - dlatego na mapie z projektem podziału i tak trzeba zwykle zrobić uwagę, najczęściej typu "zmiana pow. wynika z modernizacji ewidencji..." albo "w wyniku nowych pomiarów ustalono..." + nr decyzji o zmianie (obserwacji nadliczbowych nigdy dość).

Wykaz synchro robimy więc tylko wtedy, gdy dodatkowo z KW zgadzają się tylko nazwa wsi oraz imiona i nazwiska głównych postaci spektaklu (farsy ) czyli granice w poprzek, powierzchnia z nikąd, numery działek z przed wojny (i to nie tej w Iraku) - ale stan prawny jest.
Co ciekawe, w sprawozdaniu z kolei nawet nie musisz wspominać o jakichkolwiek zmianach powierzchni - przecież wypis masz już zmieniony

Ale ostatnio przechodziłem tą procedurę z 1.5roku temu, może to już bajki