eljotpi Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Radi jak zwykle w punkt!
No, jednakowoż jeśli trafił w taki punkt, o którym pisze:
"..oznaczanie jakichś elementów (...) Położenie punktów granicznych"
To jednak dokonał wyznaczenia punktów granicznych bez zgłoszenia.
Ale pal licho, to faktycznie detal.
Ale u mnie biegli robią bez zgłoszeń projekty podziałów do zniesienia współwłasności, sąd to zatwierdza orzeczeniem, które trafia do KW.
Następnie KW wysyła żądanie do współwłaścicieli o ujawnienie swojego prawa do części nieruchomości zgodnie z tym orzeczeniem i jest ZONK, bo trzeba, mimo opłaty za biegłego, wynająć jeszcze ekstra jakiegoś geodetę, który na podstawie egzemplarza orzeczenia z załączonym rysunkiem biegłego zrobi "mapę do celów prawnych", czyli jakby normalny podział do ujawnienia orzeczenia w EGB a potem w KW z automatu, bo starosta sam tego nie zrobi.
Jaja zaczynają się wtedy, jak stosując standardy oraz rozporządzenie EGB (których biegły znać ani stosować nie musi, jest biegłym geodetą, a nie biegłym znawcą jakichś standardów geodezyjnych) nie da się wyjść na powierzchnie, które powyliczał biegły, robiąc robotę bez zgłoszenia, w oparciu o dokumenty, złożone do wniosku przez jakąś stronę ze 3 lata wstecz.
Ale rozumiem, ze to też jest OK?
I przez to musimy przy ustalaniu granic pytać, czy przypadkiem oprócz tego, że z PZGIK niczego nie dostaliśmy, to te kamienie, które są w terenie, nie są aby przez biegłego zakopane w ramach opinii?
Ja się w sumie cieszę, mam robotę, tylko ludziom trzeba tłumaczyć, żeby na przyszłość jednak nie szli do sądu, tylko się dogadali.
Bo to jednak dwie osobne sprawy, to co się dzieje w toku postępowania i zbieranie dowodów, a to, co powinno być efektem, pozwalającym wprowadzić z urzędu zmiany wynikające z orzeczenia.
Sprawdza się maksyma, że nieznajomość przepisów prawa nie zwalnia od odpowiedzialności, ale znajomość prawników już tak.
Jak się komuś prawo nie podoba, to nie musi robić robót prawnych?
W Niemczech to podobno jest niezłe gestapo, przy nim nasza esbecja to pikuś, tam roboty prawne robią tylko namaszczeni do tego urzędnicy i z taryfikatorem, a nie takie "ubery" jak u nas.