Re: Państwowy Zasób Geodzyjny i Kartograficzny - budowla bez fundamentów?
Autor:
Adam Wójcik (---.adsl.inetia.pl)
Data: 01 maj 2009 - 06:54:52
Radku
podmioty uprawnione do wystąpienia (nazwijmy to w skrócie) z wnioskiem o zbadanie zgodności ustawy z Konstytucją wyszczególnione są w art.191 Konstytucji. Tak więc, aby sprawa znalazła się w TK niezbędnym jest podjęcie określonego współdziałania z jenym z wymienionych tam podmiotów. Wydaje się być wtedy niezbędnym bardzo szczegółowe określenie kwestionowanych przepisów prawa, a także argumentów uzasadniających te niezgodności. Nie sądzę, że RPO, grupa posłów, organizacja jeżeli już podejmie temat, sama opracuje taki wniosek.
Ponadto chciałem zauważyć, że nie jest to jedyna droga do zmian w obowiązujących przepisach. Równie dobrze, a może nawet lepiej bo krócej, byłoby gdyby znalazła się odpowiednio duża "wola polityczna". Czyż nie znamy z przykładów, że "rewolucję" można zrobić z dnia na dzień? Ale ta droga też wymaga inicjatywy i przygotowania projektu zmian. A jak widać to nie jest takie proste. Od 20 lat działa ustawa PGiK a tu nawet aktualnych rozporządzeń trudno wydać (patrz wątek o utracie mocy obowiązującej rozporządzenia w sprawie egib), nie mówiąc już o sensownych instrukcjach technicznych. Tak więc zmiana ustawy wymaga przemyślenia, wizji, konsultacji, no i co najważniejsze woli wprowadzenia zmian.
Ja także uważam, że patologii i niespójności w obowiązującycm prawie być nie powinno i należy je eliminować. Pytam jednak: kto ma to robić? Kowalski i Malinowski? A może od tego mamy Wysokie Urzędy, Instytuacje, Organizacje i innych Posłów. Jak jednakże pokazuje życie, sygnały płynące ze środowiska mało ich obchodzą.
Jeszcze jedno. Dokonanie bilansu korzyści i zagrożeń, zysków i strat, jest moim zdaniem potrzebne. No bo jaki byłby sens zmian, jeżeli okazałoby się, że niewywłaszczony geodeta aby wykonać pracę geodezyjną musi (pominę tu inne aspekty) podpisać dziesiątki umów z innymi niewywłaszczonymi geodetami (często pewnie z ich następcami prawnymi) lub organizacjami reprezentującymi ich interesy, aby uzyskać prawo do korzystania z wytworzonych przez nich materiałów? Nie wspominając o kosztach.
A może celowym byłoby zastosowanie innego rozwiązania. Mam tutaj na myśli "uwłaszczenie" zasobu na rzecz geodetów, analogicznie jak miało to miejsce wśród pracowników w stosunku do ich zakładów pracy, albo rolników w stosunku do cukrowni? Wtedy wystarczy jedynie określić wysokość udziałów... A i problem wywłaszczenia znika... )
Pozdrawiam, Adam Wójcik