Kunzite Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Były ustalane i to w trybie rozgraniczenia według
> dekretu z 1950 roku. Protokoły wielokrotnie
> widziałem także z podstawą prawną, ale głównie
> dlatego, że były dołączone do operatu założenia
> ewidencji sąsiedniego obrębu (albo tego samego, bo
> grunty ALP traktowano jako osobny obręb i też je
> rozgraniczano).
> Przerobiłem kilkanaście la głównie pracy z takimi
> szkicami. Wszystko zależy od terenu: na ternach w
> miarę płaskich takie szkice spokojnie nadają się
> na wznowienie, problemy są głównie w górach bo tam
> już czołówki mocno nie siedzą. Zawsze do takich
> robót trzeba odnaleźć kilka znaków granicznych z
> ciągu a najlepiej osnowę (ta praktycznie zawsze z
> podcentrami), robić transformację lub przeliczyć
> ciąg lub jego fragment. Ponadto na tych
> przepisywanych kopiach często niestety są błędy
> pisarskie (grube), warto poszukać oryginałów ale
> nie zawsze są i nie zawsze wiadomo gdzie (np.
> część szkiców może być w sąsiednim powiecie, w
> nadleśnictwie oraz w BULu)
Więc doszczegóławiam.
Działka ok. 35m x 600m pomierzona podczas zakładania ewidencji gruntów ( 60/70) w oparciu o dwie linie pomiarowe wzdłuż krótszych boków: drogi przez wieś oraz wzdłuż granicy z LP ( linia pomiarowa w oparciu o punkty osnowy leśnej - odnalezione i pomierzone )
Tak jak napisałem, od strony drogi wiejskiej wszystko ok.
Od strony LP sytuacja przedstawia się prosto i banalnie:
"sporna" 600-metrowa granica w latach 60/70 przebiegała wzdłuż linii prostej (+-1m) wyznaczonej przez mniejsze/większe drzewka i naturalne ślady uzytkowania: krawędż drogi gruntowej, miedza itp )
W górnym ok. 100-metrowym odcinku granicy blisko LP rosło i rośnie nadal kilka większych drzew położonych na pierwotnej miedzy ( bo nie miały szans urosnąć gdzie indziej, bo po obu stronach chłopi przedwojenni orali )
Ponieważ z czasem drzewa stawały się coraz bardziej rozłożyste, powojenni rolnicy zaczęli omijać z obydwu stron te drzewa - czego skutkiem naturalna granica użytkowania rozgałęziła się po obydwu stronach rzeczywistej granicy. Skoro granica użytkowania się rozgałęziła
to na terenie "niczyim" zaczęły pojawiać się krzaki i kolejne mniejsze drzewka. Czego skutkiem "ojcowie założyciele" mierząc przecięcia granic użytkowania z linią pomiarową pomiędzy dwoma leśnymi granitami nie mieli szans zobaczyć całego przebiegu granicy tylko jej górny ok 70-metrowy odcinek - pomierzyli przecięcie jednej z odnóg granicy użytkowania, na niekorzyść właściciela działki zwężonej.
Tyle, oto cała "tajemnica"
Załączone przeze mnie zdjęcie dotyczyło zupełnie innego przypadku.
Więc jedynymi szkicami "granicznymi" z miarami są właśnie szkice I fazy z lat 60/70. I prawdopodobnie jedyną mapą jest skażona mapa ewidencyjna.
Piszę prawdopodobnie, bo pozostaje jeszcze archiwum Lasów Państwowych głównego oddziału, no i Archiwum Państwowe - no ale to po zawarciu umowy z właścicielem
Dlatego poruszyłem temat kontroli przeliczanych granic z operatów archiwalnych założenia ewidencji ze skalibrowanymi zdjęciami z GUGik - jeśli tylko jest taka możliwość. Tylko kto to robił w 2008r. ?
Granice przeliczone wprost ze szkicu (skażonego), wyniesione w teren, sąsiad nie podpisuje protokołu ( tylko nie wiadomo z jakiego powodu - brak wzmianki w sprawozdaniu ), ch...j tam - pewnie to jakiś dziwak i nie lubi drugiego sąsiada
Potem na działce sąsiedniej ( poszerzonej ) pojawia się kolejny, świeżutki z tego roku podział tego samego geodety - na działki budowlane o powierzchniach minimalnych przewidzianych MPZP. Oczywiście protokół przyjęcia granic kameralnie - no bo przecież granica w 2008r. została "ustalona"
No i trochę się nie dziwię, że ten poszkodowany właściciel nie ma zaufania do geodetów i szuka tego jedynego, prawego ( bo wcześniej już rozmawiał z kilkoma naciągaczami, w tym z geodetą gminnym )
No bo najpierw dali d...py "ojcowie założyciele" a potem ten błędny stan przyklepał geodeta "z dwójką", robota zrobiona, pieniądze wzięte. wszystko się "zgadza"
A może ten geodeta od dwóch podziałów powinien teraz odkręcić te swoje wcześniejsze "ustalenia", po odpowiednim piśmie poszkodowanego właściciela do WiNGik-a z załączoną opinią prawego geodety ?
Jak sądzicie ?