stardust Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Wyobraźcie sobie, że macie działkę w Warszawie na
> Ochocie gdzie cena za m2 wynosi ok 1000$. Macie na
> nią kupca i ustaloną cenę za m2. Ale sąsiad zlecił
> wznowienie znaków granicznych awojej działki i w
> konsekwencji zmieniły się jego współrzędne oraz
> zmalała powierzchnia Waszej działki. Jesteście do
> tyłu kilka, kilkanaście, a może kilkadziesiąt
> tysięcy dolarów. Chociaż granice nie uległy
> zmiane.
> Oczywiście powierzchnia może też wzrosnść i wtedy
> kupiec jest do tyłu.
Ja bym Staszku jeszcze dodała( żeby opisać problem bardzo jasno), że ten geodeta znalazł wszystkie znaki graniczne, bo one tam były, tylko zakryte. Ponownie je pomierzył( zgodnie z przepisami) i w efekcie tych czynności sporządził wykazy zmian danych ewidencyjnych. Zleceniodawcy zmienił się tylko numeryczny opis granic, powierzchnia działki pozostała bez zmian, ale dla wszystkich działek sąsiednich sporządził wykazy zmian danych ewidencyjnych ze zmianami powierzchni i to dość sporymi ( jednym ubyło innym przybyło).
Gdzieś ( już nie pamietam gdzie) kiedyś czytałam, że w Krakowie, na przestrzeni kilku lat urząd kilkatrotnie zmieniał powierzchnię jakiejś działki ( raz ją powiększał, raz pomniejszał) i na to wszystko wydawał decyzje administracyjne. Granice działki na gruncie się nie zmieniały, ale "co pomiar" na działce sasiedniej to zatwierdzano zmianę powierzchni tej działki. Pisał to dziennikarz, podając jako przykład absurdów w geodezji. I ja się wcale nie dziwię, że potraktowano to jako absurd, bo każdy zdrowo myślący człowiek nie potraktowałby tego inaczej. Dlatego często nas geodetów nie traktuje się jako przedstawicieli zawodu zaufania publicznego, lecz całkiem przeciwnie- jako ludzi, do których należy mieć bardzo ograniczone zaufanie....
I powiem szczerze, że ja się wcale nie dziwię obserwując co się w geodezji wyprawia...
Pozdrawiam, Ula
Strona domowa PTG : .... Forum PTG :