Re: Chwila zastanowienia przy rozgraniczeniu
Autor:
nil20 (---.cdma.centertel.pl)
Data: 15 kwi 2014 - 00:57:28
Harpagon Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Bardzo dobrze Sąd to ujął - "gdyby jej treść była
> wyraźnie sprzeczna ze
> zgromadzonym w sprawie miarodajnym materiałem
> dowodowym".
A gdyby nie była wyraźnie sprzeczna, to niby czego miałaby dotyczyć? Bo sąd dopuszcza spisywanie ugody w przypadku istnienia dowodów, tylko takiej, która nie jest wyraźnie sprzeczna z dowodami. A to po co komu taka ugoda o niczym?
> Np. jeśli geodeta dysponuje bezsprzecznymi
> dokumentami,
No sprzecznie, jest spór (sprzeczka) przecież co do danych z tych dokumentów....
> w terenie znajduje pasujące do nich
> graniczniki - to nie może spisać ugody na granicę
> inną, niż ta z dokumentów! Bo to wygląda na chęć
> przeniesienia własności kawałka nieruchomości.
I myślisz, że to się komukolwiek opłaca? Całkowicie wydumana sytuacja, z jaką nigdy się nie spotkałem.
> Ty, jak widzę, masz chęć bycia "ważnym" geodetą,
Nie, ja w tej kwestii ograniczam się do bardzo prostych czynności pomiarowych, rejestracyjnych. W zasadzie bezwstydnie obnażam przed właścicielami bezradność swoją i naszego systemu (pewnie dlatego tak to boli urzędników, którzy za utrzymywanie tej fikcji pobierają stale wynagrodzenia), zdając się całkowicie na porozumienie między właścicielami. Ostentacyjnie chowam wtedy wszystkie taśmy i tyczki, wyciągam paliki i młotek i czekam na to, aż mi pokażą granicę. Potem tylko ją mierzę.
> kimś, kto może dowolnie ustalić granicę,
No właśnie ja w przypadku ugody zupełnie niczego nie ustalam. Spisuję tylko ustalenia stron, jestem jedynie świadkiem spisania ugody.
> nawet
> wbrew dowodom,
Bo sam takie dowody wytwarzam, czasem popełniając błędy. Dowody wytwarza się przez zwykły pomiar, wykonywany za pomocą dość przypadkowych pomiarowych, zatrudnianych przez różne geohurtownie latem do tego typu robót. Dlatego mam do nich pewien dystans, ale nigdy ich nie ignoruję.
I zdecydowaną większość spraw rozwiązałem przez wskazanie granic wg dokumentów, naprawdę ta ugoda to dla mnie żadna frajda. Natomiast jak dotąd jedyne kłopoty miałem po tym, jak po zwykłym wznowieniu znaków powiedziałem sąsiadowi, że sobie może iść do sądu, jak mu się nie podoba.
> a jedynie zgodnie z wolą stron
> wyrażoną w ugodzie
Nie jedynie, tylko po wyczerpaniu innych argumentów. Ale to naprawdę sa ich nieruchomości, choć urzędnikom wydaje się, ze granice należą do nich. Zaiste, pasuje tu określenie "wpychać się między wódkę a zakąskę".
> To stanowisko sądu staje takiemu podejści na
> przeszkodzie.
Nie stanowisko zajęte w konkretnej sprawie zawarcia ugody wykraczającej poza zakres sporu, tylko luźna dygresja, którą w dodatku ja rozumiem inaczej.