Re: Chwila zastanowienia przy rozgraniczeniu
Autor:
nil20 (---.cdma.centertel.pl)
Data: 16 kwi 2014 - 15:58:51
Harpagon Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Czyli uważasz, że możliwe jest dowolne przyjęcie
> granicy, niezależnie od tego, jak bardzo różni się
> od dokumentów?
Nie, tak nie uważam. Uważam, że nie da się niczego zrobić na jedno kopyto.
> Przykład. Są dokumenty scaleniowe.
Widziałem wiele dokumentów scaleniowych, zawierających nawet poważne błędy. I nie chodzi mi o brak harmonizacji osnowy z obowiązującym układem, tylko o błędy merytoryczne w kwestii właścicieli, jak i zwykłe literówki, powstałe podczas przerysowywania szkiców z dokumentów polowych.
> Strony pokazują
> jednak, że granica biegnie inaczej: strona A
> pokazuje granicę 20 m na wschód od tej z
> dokumentów, strona B pokazuje granicę 10 m na
> wschód od tej z dokumentów.
Gdyby miał kiedykolwiek taki problem, to pewnie najpierw bym się zastanowił, czy aby całkiem wsi nie pomyliłem (mam kolegów, co wznowili kiedyś znaki działki sąsiada zleceniodawcy, naprawdę na gruncie zaczęło się dość ostro, bo do końca się nie zorientowali w literówce w numeracji działek na szkicach scaleniowych). Potem bym się zastanowił, czy na pewno te dokumenty mają jakąkolwiek wartość praktyczną, zapewne po analizie różnic w innych działkach, powierzchniach itd.
> Strony więc wchodzą w
> spór, po czym zawierają ugodę, że granica
> przebiega 15 m na wschód od tej z dokumentów. A
> więc masz spór graniczny, masz wzajemne ustępstwa.
> Spiszesz ugodę?
Wisz co, nie wiem, co bym zrobił, bo ugoda to sprawa cywilna, a z cywilami bywa różnie.
Ale przed pracownikami wyszedłbym na kierownika kretyna, co nie szanuje ludzkiej pracy, gdybym kazał im zakopywać graniczniki na spornej granicy, choćby z najlepszych dokumentów - bo one zaraz zostaną wyrwane i wylądują razem ze szpadlem być może na masce mojego samochodu.
Ale znałem też i takiego wariata, co paliki do rzeki wrzucał, w nadziei, że wbiją się w dno - bo bardzo chciał wskazać granicę wg dokumentów przy modernizacji ewidencji.
Powtórzę się: jak dotąd jedyny przypadek posądzenia mnie o stronniczość, zmowę z klientem i jeszcze o parę innych rzeczy miałem przy okazji wznowienia znaków bez postepowania rozgraniczeniowego, przy "pewnych" dokumentach.
Znacznie niżej od "ugodowców" oceniam geodetów rozgraniczających bez dokumentów "na gęby" i wciskających zaraz potem właścicielom, że tak wyszło wg danych i jak im się nie podoba, to niech idą do sądu. Jest w zasobie cała masa operatów rozgraniczeniowych, w których granica pojawiła się znikąd, nie ma żadnych obliczeń ani miar, co najwyżej pomiar po stabilizacji. W protokole: wg dokumentów, bez zastrzeżeń stron (nie żadne zgodne oświadczenie, toż by to był dla super-geodety wstyd, że za pieniądze nie umiał wskazać sensownie granicy).
Teraz jest to tak prawna granica, że aż strach współrzędne między układami przeliczyć... za to szacun jaki...