Re: Geodeta - chłopak od czarnej roboty
Autor:
nil20 (---.cdma.centertel.pl)
Data: 28 cze 2015 - 12:21:22
Stanley Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Nie w tym rzecz ile dodatkowej roboty. Takimi
> małymi porcjami ciągle nam się coś dokłada.
> Powinniśmy mieć głęboko gdzieś takie porównania i
> oceny. Starostwa posiadają rzeszę swoich
> terrorystów weryfikujących nasze dane to niech
> porównują i oceniają. Nadto cała dokumentacja
> urbanistyczna jest w tychże starostwach. Ciągłe
> zgadzanie się z takimi stanami rzeczy za pieniądze
> przypomina mi jakiś burdel geodezyjny. Nic
> dziwnego, Że środowisko jest słabe i walone ciągle
> w dupsko.
Ależ o to chodzi.
Przy czym słyszymy zaraz po przykręceniu śrubki: miłujmy się, nie dajmy się propagandzie "warchołów", wichrzycieli i pieniaczy.
Co na szkodzi kolejna tabelka do wypełnienia.
Weźmy większą kasę. Proponuję nawet, aby ta tabelka była grawerowana na złotej sztabie, co nas to kosztuje, klient na pewno ochoczo zapłaci.
AMM, vector to nie młody z GPS-em. Młody z GPS-em ma projekt w dxf w kontrolerze i odchyłki na punktach kontrolnych widzi od razu. Kierownikowi, który ma projekt w laptopie, przekazuje plik z inwentaryzacji, każdy widzi różnice i odchyłki od razu, nawet gdy obiekt to wielokilometrowa autostrada.
W prawie budowlanym nie ma określonych odchyłek dopuszczalnych od PZT, bo tego nie da się określić jednoznacznie. W zależności od sytuacji, raz 10cm może być za dużo, innym razem, na innej działce, 10 metrów nie robi różnicy.
Vector (jego sposób myślenia) to raczej przedstawiciel administracji, który chce mieć z głowy problem oceny przy odbiorze, jednocześnie wciska ciemnotę, że dla innych to nie problem. Dlaczego zatem urzędnicy nie wzięli na siebie tej zaszczytnej roli? Przecież tak jak w czasie budowy, mają projekt cyfrowy (a może zabrakło jaj, żeby taki wymóg postawić projektantom?) i mają cyfrową dokumentację z inwentaryzacji powykonawczej, może nawet w GML-u. Czego więcej im potrzeba?
Tego samego, co w przypadku inwentaryzacji budynku i innych zmian w ewidencji, od których zależy podatek: tabelki z podpisem kogoś, kto zwolni ich z męczącej pracy, frajera, na którego będą mogli w razie czego zwalić całą odpowiedzialność, gdy dojdzie do awantury.
Bo norm nie ma, więc w zależności od potrzeb każdego, kto stwierdzi zgodność z PZT będzie można oskarżyć o składanie fałszywych oświadczeń. Bo nie ani bezbłędnych pomiarów, ani bezbłędnych realizacji.
Natomiast w GUGIK zorientowano się, że po zniknięciu rozporządzenia o ZUD urzędnicy sami muszą tą zgodność po inwentaryzacji sprawdzać i kontrolować, czy zmiana nie powoduje kolizji z uzgodnionymi później sieciami. W ramach naprawy sytuacji, przemycono zapis do PB, od razu rozszerzając zakres na wszystkie obiekty budowlane. Bo jak wiemy, rozporządzenie o czynnościach geodezyjnych w budownictwie nie dotyczy sieci uzbrojenia. W zapisie z ustawy nie ma jednak dopuszczalnych odchyłek. W ogóle nie ma o tym, że mamy przekazywać jakiś szkic czy mapę z odchyłkami, mamy przekazać informację o zgodności lub rozbieżnościach. Pozostaje zatem przekazywać informacje o wszelkich rozbieżnościach, najlepiej do 1mm. Wszystkich punktów charakterystycznych obiektu, w formie np. porównania współrzędnych punkt wytyczony - punkt pomierzony. To nie problem, zatrudni się parę osób, te kilka segregatorów z wydrukami przy inwentaryzacji autostrady to nie problem. I tak nikt tego nie czyta, chodzi o podpis na końcu. Gorzej z odejściem od linii w każdym innym punkcie, pomiędzy punktami charakterystycznymi. Będzie trudno wydrukować to dla punktów na liniach co 1mm, ale damy radę, to będzie tylko kilkadziesiąt tomów i około 3 miesiące pracy dla jednego człowieka. Oby tabelka nie musiała być wypełniania ręcznie, w terenie. Bardzo mądre przepisy.
A nam wzrośnie prestiż, przecież frajerów wszyscy szanują.
Więc Vector, nie ściemniaj mi, że to dla mojego dobra, ze coś mi wzrośnie, że mogę sobie zażądać większej kasy od inwestora.
Bo ja wiem, ze z tej mąki dla mnie chleba nie będzie.
Widać jak na dłoni, kto najbardziej na tym zyskuje i widać też, że wcale nie chce się pochwalić z imienia i nazwiska. Ze skromności? Bo przecież ktoś musiał tą propozycję podsunąć na stół podczas konsultacji, budowlańcy sami tego nie wymyślili.