Ula Z. Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Widzę, że mamy punkt zaczepienia do dalszej
> dyskusji. Pozostajemy więc dzisiaj przy wspólnym
> stanowisku, że starosta wydał decyzję o ustaleniu
> linii brzegu, nie ma jeszcze żadnych dokumentów
> przyjetych do zasobu, a rzeka sobie płynie tym
> wąwozem;
> [
www.youtube.com]
A teraz dołożę do pieca.
Wyobraźmy sobie... nie, ja nie muszę sobie tego wyobrażać, wystarczy, ze sobie to przypomnę z czasów, gdy zajmowałem się w większej firmie modernizacją ewidencji, a ściślej wektoryzacją (zmianie nośnika) starych map ewidencyjnych z dostosowaniem bazy do wymogów rozporządzenia po 2001r. w sprawie między innymi numeracji działek i oznaczeń użytków. Ze szczególnym uwzględnieniem rzek, dróg i kolei oraz ich wzajemnego przenikania.
Otóż po analizie danych w RZMW oraz w terenie okazywało się, że nie ma ciągłości niektórych rzek, niektórych rzek nie ma w ogóle na mapie ewidencyjnej. Były wykazane jako rowy, czasem jako użytki w, czasem nie były wykazane wcale. Niekiedy wpadały do stawu czy zalewu i wypadały z drugiej strony, ale co się z nimi działo pod prywatną wodą stojącą, nie wiadomo.
To teraz jak poprzez ubytki i przybytki w powierzchni miałem wykazać rzekę, która przecinała w pół działkę prywatną?
To niestety mógł być tylko podział, zatwierdzony przy okazji modernizacji z urzędu przez starostę. Przy okazji wydawane były te decyzje o ustaleniu brzegu, tez z urzędu, więc bez specjalnego wniosku z załącznikami. wystarczył operat EBB, czyli nasze dane z pomiarów brzegów i wyploty całego obrębu.
Jak w systemie komputerowym od razu połączyć w jedną działkę takie działki pod rzeką, których wcześniej nie było wcale? Niestety, tylko etapami, najpierw musieliśmy wykazać podziały.
Zobaczyć minę człowieka, który kupił sobie niedawno działeczkę rekreacyjną z jakimś rowkiem, w rowek rzucił rure i zasypał albo jak sąsiad, który u siebie przekopał rowek bliżej ogrodzenia, żeby mu w budowie domku nie przeszkadzał - że ma teraz na środku rzekę o szerokości 2m, musi zlikwidować ogrodzenie w odległości po 1,5m z każdej strony (a cała działka 25mx25m) i ma pod werandą umożliwić przejście wzdłuż brzegu - bezcenne.
Ta radość i szacun dla naszej branży, bo przecież miał decyzję z gminy o podziale działki, miał wypis, miał wyrys do KW, miał mapę podziału od geodety, miał mapę do celów projektowych od innego geodety pod budowę domku. Miał pozwolenie na budowę, bo domek 27m2, nie 25. Miał akt notarialny, ślicznie pieczęci polakowane. Za cały teren wyjął gotówkę.
A teraz ma rzekę. Pardon, akurat rzeki on nie ma... może sobie między domkiem a bramą wybudować kładkę, jak mu zarządca wody pozwoli, oczywiście z operatem wodno-prawnym.