Przekopywanie niedbale wyniesionych granicznikow, wznawianie na ich podstawie osnowy i przeliczanie wspolrzednych ktore i tak nie beda pasowaly do sytuacji w terenie (bo graniczniki wyniesione byle jak). Tak sie zastanawiam czy mysmy juz zatracili jako grupa zawodowa resztki zdrowego rozsadku? A protokol (niewazne jak nazwany) spisujemy po okazaniu ludziom znakow granicznych czy wirtualnych wspolrzednych? Chyba wszyscy zdaja sobie sprawe jakie to byly czasy. Tereny dzielone na kategorie gdzie wioski i pola mozna bylo mierzyc po prostu byle jak. Teraz mamy komputery tachimetry, gpsy i najwazniejsze zeby blad polozenia punktu wyszedl dobry. A to ze w terenie co innego to trudno. Przykladamy obecne standardy do materialow zrodlowych, ktore powstaly w innej epoce. Na moich terenach wspolrzedne liczono wlasciwie tylko w miastach. Na wioskach byly glownie zwiazki liniowe a pomiary opierano na granicznikach dzialek sasiednich. Wtedy liczyl sie granicznik a nie wspolrzedna, bo nikt jej nawet nie policzyl.